Teresa Cwalina: Kartki z cmentarza, Wydawnictwo Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, Warszawa-Laski 2010. ISBN 987-83-925305-5-8
Wydanie w wersji brajlowskiej nakładem Towarzystwa Muzycznego im. E. Kowalika, Warszawa 2010, z suplementem na płycie CD.
Teresa Cwalina - polonistka, tyflolog. Od 1980 roku
związana z Towarzystwem Opieki nad Ociemniałymi. Jest nauczycielką i
wychowawczynią, jak również wieloletnią dyrektorką Zespołu
Szkół Ponadgimnazjalnych w Zakładzie dla Niewidomych w Laskach.
Była koordynatorem europejskiego projektu Centrum Promocji i Kariery
Zawodowej Osób z Dysfunkcją Wzroku.
Książkę można kupić w Laskach w Domu Rekolekcyjnym i w Krajowym Duszpasterstwie na ulicy Piwnej w Warszawie oraz w wybranych księgarniach, w tym internetowych.
Cmentarz jako tekst kultury
PrzyjdąSą historie, które opisać prawdziwie i w sposób pełny opowiedzieć można dopiero wtedy, gdy zaczyna się od cmentarza. Od wędrówki alejkami pośród grobów tych, którzy odeszli, a po których pozostały imiona, nazwiska, nagrobne znaki i wspomnienia. I chociaż może się to wydawać zaskakujące - rozpoczynanie historii od miejsca pochówku, od tego co nieodwołalnie odeszło, co już nic nam nie powie, co milczy jak grób - to jednak czasami jest sposób najwłaściwszy. Kiedy bowiem uważnie idziemy przez cmentarz, okazuje się on najlepszą przestrzenią na opowiedzenie pięknej i ukrytej historii o ludziach, miejscach i zdarzeniach, tragediach i cudach, zakrętach życia i bólu śmierci. Cmentarz odżywa wtedy we wspomnieniach. Pojawiają się postaci, wydaje się dawno niewidziane i zapomniane, czasem nieznane. Przypominają się rozmowy, zdarzenia, sytuacje, uśmiechy i smutki, humorystyczne dialogi i przedśmiertne wyznania. Zdaje się, że odzywają się głosy, przychodzą wspomnienia i obrazy.
Teresa Cwalina w książce Kartki z cmentarza podjęła się próby opowiedzenia takiej historii, która rodzi się niejako w czasie spaceru wśród grobowców jednego z najskromniejszych i jednocześnie najważniejszych podwarszawskich nekropolii - cmentarza w Laskach. Nekropolii wyciszonej, spokojnym cieniem kampinoskich drzew, gdzie groby rozłożone są na niewiele ponad hektarze ziemi. Ten skrawek, gdzie spoczywają pracownicy, wychowankowie Lasek i przyjaciele Dzieła stworzonego w tym miejscu, jest rodzajem leśnego zakątka, na którym ponad grobami szumią mazowieckie brzozy, sosny i dęby.
Książka ta, to szczególna historia Dzieła Lasek napisana z perspektywy cmentarza. Wyjątkowa, bo wydobyta z przestrzeni paradoksalnie nieobecnej w naszej codzienności - cichej, obumarłej i milczącej - tak jak milczące są cmentarne nagrobki. Tylko pozornie. Książka Teresy Cwaliny jest pełna głosów, wspomnień, postaci i zdarzeń. Ożywia cmentarz i nie jest jak on niema. Bo i mogiły tego miejsca z pozoru tylko milczą. Jeśli będziemy przechodzić uważnie, wpatrzymy się w nazwiska, dostrzeżemy imiona, to cmentarz zacznie rozbrzmiewać opowieściami. Autorka zebrała je, jak nekrologiczne kartki i zapiski o zmarłych. Przypomina postaci, których wiełkie nazwiska są pełne dynamiki życia. Snuje opowieść rozpoczętą przechadzką po laskowskim cmentarzu i przypomnieniem jego historii. Rozpościera obraz żywych ludzi Lasek.
Wszystko oczywiście zaczyna się od Matki Elżbiety Czackiej i jej Dzieła - Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi i Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebniczek Krzyża - założonych na pięciu morgach piaszczystej ziemi na skraju kampinoskiej puszczy w roku 1921, na samym początku niepodległej II Rzeczpospolitej. Dzieło ożywiło okolicę modlitwą i pracą z niewidomymi. Ale tam gdzie jest życie, tam też nieuchronnie musi pojawić się cierpienie i śmierć. "Wola młodej, ciężko chorej s. Krzysztofy Marianny Ceglińskiej pochowania jej ciała w Laskach poskutkowała staraniami Matki Czackiej o założenie cmentarza w pobliżu Zakładu.
Tak rozpoczyna Teresa Cwalina, polonistka i tyflolog, związana wieloletnią współpracą z Towarzystwem Opieki nad Ociemniałymi, historię i życia i śmierci zawartą w przestrzeni cmentarza w Laskach. Historię, którą śledziła i spisywała przez wiele lat, publikując fragmenty swoich rozważań na łamach pisma "Laski" Książka, którą otrzymujemy jest kompletną próbą ukazania wartości tego niezwykłego miejsca.
Tym większa zasługa autorki,
która dobrze znając historię Dzieła, zdaje sobie sprawę, że dla
coraz to nowych pokoleń nagrobne nazwiska niewiele już znaczą. Działo
lasek, tak żywe w pamięci intelektualistów i publicystów
jeszcze wiele lat po wojnie, współcześnie (przy coraz
ostrzejszej dominacji kultury obrazkowej) staje się zapomniane i
nieobecne. Hasło "Laski" dla powojennej inteligencji katolickiej
czytelne i żywe, dziś dla wielu staje się nierozpoznawalne. Przechadzka
po cmentarzu jest szansą przywrócenia i ożywienia tej pamięci.
Autorka bowiem opisując dzieje cmentarza, tak naprawdę opowiada żywą
historię wielkich postaci przedwojennego i powojennego katolicyzmu, bez
których kształt i rola Kościoła w Polsce byłyby zupełnie
odmienne - niewątpliwie uboższe. I tak w książce odnajdziemy przepiękne
i- nie boję się tego słowa - wzruszające historie charyzmatycznych
postaci Lasek i zwykłych pracowników Dzieła: Matki Elżbiety
Czackiej, ks.
Władysława Krawieckiego, ks. Władysława Korniłowicza, s.Teresy Landy,
s. Katarzyny Sokołowskiej, ks. Antoniego Marylskiego, Henryka
Ruszczyca, s. Nulli Westwalewicz, Zygmunta Serafinowicza, Stefana
Rakoczego, s. Katarzyny Steinberg, s. Marii Gołębiowskiej, rodziny
Daszewskich i wielu innych. Ich trudne i piękne, pogodne i dramatyczne,
ale przede wszystkim głęboko mądre i pełne wiary historie życia,
opowiada laskowski cmentarz, a przewodnik po nim, ożywiając nazwiska na
nagrobkach, stanowi książka Teresy Cwaliny. Być może wielu
czytelników zdziwi się, gdy zobaczy, jak wiele ważnych dla
polskiej kultury, nauki, sztuki i polityki osób spoczywa w tym
zakątku kampinoskiego lasu: Teresa i Włodzimierz Ścibor-Rylscy,
Franciszek Starowieyski, ks. Jan Zieja, Marian Brandys, Jan Lechoń,
Antoni Słonimski, Stanisław Stomma, Jerzy Zawieyski, Zygmunt Kubiak,
Szafrańscy, Meissnerowie, Małachowscy. Skromne groby i symboliczne
krzyże upamiętniają do dziś te postaci. Między innymi nestora polskiej
filozofii, wychowawcę wielu pokoleń myślicieli - prof. Stefana
Swieżawskiego i jego żonę Marię Swieżawską z domu Stadnicką. Związani
wieloletnią przyjaźnią ze środowiskiem lasek, wielokrotnie tu bywali.
To tutaj prof. Swieżawski wygłosił w latach siedemdziesiątych ubiegłego
wieku cykl wykładów dla Sióstr o założeniach
filozoficznoteologicznych twórczości św. Tomasza z Akwinu,
które później zaowocowały bestsellerowym do dziś
wprowadzeniem w myśl Akwinaty - książką: Święty Tomasz na nowo odczytany. Profesor wraz z żoną spoczęli obok siebie w jednej z alei cmentarza.
By przybliżyć czytelnikowi wyjątkowość i niezwykły klimat tego miejsca, książka zawiera kilkadziesiąt czarno-białych zdjęć przedstawiających krzyże, nagrobki, mogiły, płyty i świątki laskowskiej nekropolii. Ponadto, obok opowieści o Dziele i związanych z nim postaciach, w książce znajdziemy Zeszyt cmentarny - indeks pochowanych osób z kartograficznym szkicem nekropolii i zaznaczonymi numerami kwater, kilka wzruszających świadectwo laskowskim cmentarzu (m. in. Jana Lechonia, Jerzego Andrzejewskiego, Julii Hartwig, Anny Kamieńskiej czy ks. Jana Twardowskiego i refleksyjne posłowie ks. Jana Sochonia.
Wydaje się, że książka o cmentarzu musi być, chcąc, nie chcąc, nostalgiczna i smutna. W odniesieniu do Kartek z cmentarza nic bardziej mylnego. W jednym ze wspomnień czytamy: "Siostry byłysmutne, ale nie był to smutek po stracie, raczej wielki żal tej nieuchronnej, niezmiernie trudnej do przyjęcia zmiany planu życia z materialnego, dotykalnego, na ten drugi - nadprzyrodzony. "Książka ta stanowi zatem nie tyle wspomnieniową opowieść, o tym co nieodwracalnie odeszło, ile raczej swoistą duchową mapę, przewodnik po historii tego miejsca opisujący religijny i kulturowy fenomen lasek nie tylko jako zakładu dla ociemniałych, ale także domu rekolekcyjnego, miejsca medytacji, wyciszania, pokuty i głębokiej religijnej zadumy.
Jest w tej książce jeszcze coś,
co sprawia, iż nie jest to wyłącznie narracja pro memoria stworzona na
kształt nekrologicznego kompendium. Czytając bowiem te historie,
spisane niejako z cmentarnych alejek, czuje się w nich silną nadzieję,
ponieważ przede wszystkim są one świadectwem życia. Autorka ukazuje
postaci nie w perspektywie śmierci kończącej ziemskie zmagania, ale w
pejzażu życia, pośród którego nawet w najtrudniejszych
czasach w Kościele i jego dziełach można zrealizować swoje wielkie
marzenia i poczuć się spełnionym. Wczasach kiczu popkultury, gdy sama
współczesność razi brzydotą i tandetą, książki takie jak ta mogą
obudzić tęsknotę za dobrym, pięknym i wartym poświęcenia życiem. Wyjazd
do podwarszawskich lasek i spacer po tutejszej nekropolii przywraca
nadzieję. Nawet na piaszczystej i jałowej ziemi może z mocy Boga, a
także wiary i odwagi ludzi, zakwitnąć wielkie Dzieło.
ks. Jacek Grzybowski
"Migotania. Gazeta Literacka", 2011/1 (30), s. 44
* * *
Na małym leśnym cmentarzu Zakładu dla Ociemniałych w
Laskach, obok niemal bezimiennych mogił sióstr franciszkanek, są
nagrobki osób bardzo zasłużonych dla kultury polskiej: Lechonia,
Słonimskiego, Zawieyskiego, profesorów Stefana Swieżawskiego czy
Jana Kossakowskiego. Co sprawiło, że takie sławy spoczęły nie w alei
zasłużonych na warszawskich Powązkach, ale w tym miejscu położonym na
uboczu wielkiego miasta? Odpowiedzi na to pytanie można szukać w bardzo
interesującej książce Teresy Cwaliny „Kartki z cmentarza”.
Czytając krótkie szkice o ludziach związanych z Laskami
doznajemy po wielokroć olśnienia: Róża Czacka, Władysław
Korniłowicz, Antoni Marylski, Jan Zieja, Aleksander i Tadeusz
Federowiczowie, Teresa Landy, Nulla Westwalewicz, Miriam
Gołębiewska… tyle niezwykłych osób w jednym miescu!
Współtworzyli Dzieło Lasek. Kościołowi w Polsce, a zwłaszcza
inteligencji katolickiej pozostawili wzorce postaw chrześcijańskich, z
którymi bez lęku można kroczyć w przyszłość.
Bunt Młodych Duchem
Miejsce zadumy i refleksji
Teresa Dederko
Położony na skraju Puszczy Kampinoskiej szumi starymi drzewami,
których jesienne liście przykrywają groby i alejki. Jest
miejscem urokliwym, pełnym powagi, ale nie smutnym. Każdego roku w
końcu października chodziliśmy tam, wraz z wychowawcami, aby
pomóc w porządkach przed dniem Wszystkich Świętych. Przy tej
okazji słuchaliśmy opowiadań o ludziach tu pochowanych, a także uczono
nas, jak zachowywać się w takim miejscu. Mieliśmy być spokojni i
poważni – tylko tyle „wymagał” od nas cmentarz
„zakładowy” w Laskach koło Warszawy. Pamiętam, jakim
szokiem, po tych wszystkich naukach, była dla mnie pierwsza wizyta na
Powązkach. Odwiedzający groby głośno rozmawiali, palili papierosy,
śmiali się, a przy bramie kupowali słodycze. Nas uczono szacunku dla
zmarłych, przestrzegania ciszy i modlitewnego skupienia. Długo byłam
przekonana, że tak jest na wszystkich cmentarzach. Nie jest...
W Laskach braliśmy udział w procesjach z pochodniami, które w
Dzień Zaduszny wyruszały spod kaplicy, aby piaszczystą, leśną drogą
wędrować do miejsca, gdzie na modlitwy żywych oczekiwali zmarli.
Szliśmy tą samą drogą, którą przed laty wozy z trumną były
ciągnięte przez osiołki. W Laskach do dzisiaj zachował się też ładny
zwyczaj przychodzenia na cmentarz z procesją rezurekcyjną w noc
Zmartwychwstania Pańskiego. Właśnie przy takiej okazji, co prawda już
jako dorosła znalazłam się o północy w miejscu, gdzie podobno
powinny straszyć duchy. Tutaj było inaczej. Dookoła słyszałam pieśń
„Wesoły nam dzień dziś nastał...”, a do wtóru kojąco
szumiała puszcza. Na laskowskim cmentarzu wszyscy są równi,
charakteryzuje go bardzo prosty wystrój. Nie ma tu wielkich
grobowców, pomników czy prywatnych kapliczek, groby są
ziemne, a przy nich stoją proste drewniane krzyże. Coraz więcej mam tu
bliskich znajomych: nauczycieli, wychowawców, sióstr, a
nawet koleżanek i kolegów.
Te moje wspomnienia sprowokowała nie tylko pora roku, ale przede wszystkim książka Teresy Cwaliny zatytułowana „Kartki z cmentarza”. Autorka dobrze zna Laski, zarówno ich historię, jak i współczesność, gdyż przez wiele lat uczyła dzieci niewidome, prowadząc lekcje języka polskiego. Robiła to nawet po objęciu stanowiska dyrektora zespołu szkół. Monografia cmentarza laskowskiego składa się z kilku części i została wpisana w szerszy kontekst. Dzięki temu czytelnik, który nie zetknął się z dziełem Matki Czackiej, zostaje wprowadzony w jego historię i idee. Autorka uatrakcyjniła swoje opracowanie, przytaczając w rozdziale „Świadectwa” wypowiedzi np. pisarza Jerzego Andrzejewskiego, aktorki Mai Komorowskiej, poety ks. Jana Twardowskiego. Książka może też służyć jako przewodnik ułatwiający identyfikację kwater i poszczególnych grobów. Indeks nazwisk osób zmarłych informuje o wszystkich, którzy na tym cmentarzu zostali pochowani. A spoczywają tu nie tylko pracownicy Ośrodka i jego dobroczyńcy, ale również znani twórcy kultury i politycy. Jest więc to miejsce ostatniego spoczynku m.in. Jerzego Zawieyskiego, Aleksandra Małachowskiego, Antoniego Słonimskiego, Mariana Brandysa i jego żony Haliny Mikołajskiej. Na wprost bramy, przy głównej alei znajduje się potrójna mogiła założycieli Lasek, nad którą góruje biały, brzozowy krzyż.
Książki „Kartki z cmentarza” nie czyta się jak powieści,
chociaż jest napisana pięknym językiem. Stanowi ona za to ważne
źródło wiedzy o dziele Matki Czackiej, o ludziach, którzy
je tworzyli i wpisali się na stałe w jego historię. Życie, a może
śmierć, dopisuje dalsze stronice, chociaż jeszcze nie wydrukowane.
Pierwszego listopada odwiedzimy świeże groby: p. Zofii Morawskiej,
która 80 lat swojego długiego życia oddała niewidomym i s. Klary
odznaczonej medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata.
Pochodnia - pismo PZN
* * *
Zwycięża serce trumnę i ciszę
Oczekiwaliśmy z niecierpliwością na to opracowanie, potrzebne
zarówno osobom odwiedzającym Laski i skrytą w cmentarnym lesie
małą nekropolię, jak też samym Laskom. Wiedzieliśmy, że Teresa Cwalina,
od 1980 roku związana z Towarzystwem Opieki nad Ociemniałymi jako
polonista i tyflolog, wychowawczyni i nauczycielka, wieloletnia
dyrektorka tutejszego Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych, pracuje
nad tego rodzaju zarysem. Cykl "Kartek z cmentarza" drukowany od 1998
roku na łamach "Lasek" wyraźnie na to wskazywał.
Autorka podjęła działalność zgoła pionierską, będącą wynikiem
wyjątkowej wrażliwości na Dzieło Matki Czackiej i miłości do Lasek, ale
też badań źródłowych oraz znajomości korespondencji z bliskimi
osób tutaj pochowanych. Zamysł manuskryptu rodził się powoli.
Dzięki rozmowom z Panią Zofią Morawską i s. Różą Szewczuk oraz
odnalezionym dokumentom opublikowała ona w 1992 roku "Zeszyt cmentarny"
(mapa i spis zmarłych) z przeznaczeniem do użytku wewnętrznego.
Podstawą tej edycji był odkryty przez nią II. zeszyt w kratkę formatu
A4 zatytułowany właśnie "Zeszyt cmentarny" od 1.I.1943 - 15.V.1961,
założony w 1944 roku przez s. Vianneyę Szachno. W ten sposób
otrzymaliśmy duchową mapę, otwierającą możliwość odsłonięcia
niektórych wymiarów tego, co nazwano religijnym fenomenem
Lasek.
Mamy więc szansę nawiązania więzi z tymi, którzy uczynili
z Lasek miejsce dorastania do wiary, promieniowania franciszkańskiego
stylu życia, posługiwania ubogim i porażonym niepełnosprawnością. O
nich przede wszystkim pisze Teresa Cwalina, choć szczerą pamięcią
obejmuje wszystkich pochowanych. Jej uwaga skupia się - podkreślam - na
postaciach formujących duchowy profil środowiska zespolonego
wokół Matki Czackiej, ojca Władysława Korniłowicza, ks.
Antoniego Marylskiego, ich współpracowników i
następców, przenikających ową rozpoznawalną wspólnotę
siłą magnetycznej charyzmy. Oni to nakazują rozważyć rolę
międzyosobowego spotkania jako życiodajnego wydarzenia, które
zawiera w sobie ideę daru. Często przecież Bóg odnajduje do nas
drogę poprzez innego człowieka. Przejawia się w twarzy kogoś, kto nagle
staje na drodze naszego życia i porusza do głębi, wywołuje niesłychane
duchowe napięcie, burzy dotychczasowy spokój, zmusza do
stawiania pytań: o siebie, własne miejsce w rzeczywistości, wreszcie
Boga, o którym właściwie nigdy za życia nie dowiemy się niczego
więcej ponad to, co ujawnił św. Jan, że jest Miłością, niesamolubną,
absolutnie pozbawioną egoizmu. Bóg-Bezinteresowność.
Przypuszczam, że przejęci Dziełem Matki tak właśnie pojmowali i
pojmują Stwórcę. W czystym altruizmie bowiem wypełnia się łaska
bycia dla innych, podporządkowywania im swoich nawet najbardziej
intymnych nadziei. Skoro nasza własna istota pozostaje dla nas darem
(sami siebie nie powołujemy do istnienia), cóż mówić o
innych osobach. Jeżeli dodamy do tego umiejętność przekazywania im
owoców kontemplacji nie tylko modlitewnej, ale także tej
mądrościowej, wynikającej z egzystencjalnej afirmacji istnienia,
komentującą lekturę tekstów Doktora Anielskiego, uczynienie z
liturgii żywotnego sposobu chrześcijańskiej formacji, wówczas
zrozumiemy, dlaczego tak wiele osób odnajdywało i wciąż
odnajduje w Laskach drogę osobistego apostolstwa oraz ekumenicznej
otwartości.
Stojąc nad grobami sióstr i zmarłych świeckich,
zapoznając się z ich losami i pełną poświęceń pracą w której
centrum zawsze widzimy Chrystusowy krzyż, uświadamiamy sobie, że nasze
życie powinno zyskiwać rekolekcyjny charakter, że zawsze jest czas na
zmianę aktualnego stanu własnego wnętrza. "Kartki z cmentarza", słowo
po słowie, cytat po cytacie, prowadzą niezwykłymi ścieżkami ludzi,
którzy w najtrudniejszych chwilach potrafili zachować godność i
heroizm, nigdy nie ulegali ułatwionym relacjom z kulturą i Bogiem,
oddawali się na służbę, zwłaszcza osobom cierpiącym, z imponującą
prostolinijnością. Dostrzegamy, jak wielkie bogactwo kryje się w
biografiach, które - przyjmuje się potocznie - nie wykraczają
poza konfesyjne wyobrażenia. Tymczasem pomagają nam one orientować się
w trudnym terenie ponowoczesności, odsłaniają nieznane dotąd
szczegóły z życia bywalców Lasek, szczególnie
artystów, pisarzy, poetów, takich jak na przykład Jerzy
Zawieyski czy Miron Białoszewski. Sprawiają, że coraz częściej
zastanawiamy się nad konieczną symbiozą życia i śmierci; chcemy, żeby
nasza słaba doczesność wydawała obfite plony.
Skąd bierze się ta postawa? Z osobistego zaufania miłości
Chrystusowej, nieniszczącej naszego umysłu, przeto i naszych
zasadniczych pytań, i wprowadzającej w pobliże prawdy, którą
jest Bóg. Grecki czasownik s'oz'o ("ratować", "zachować",
"zbawić") i wyrazy od niego pochodzące, zwłaszcza forma rzeczownikowa
s'ot'eria (zbawienie), w większości przypadków ich użycia
oznacza zbawienie wierzących w Jezusie Chrystusie. Zbawieniem jest
Chrystus. Określonemu człowiekowi jest ono dane na drodze wiary i
łaski. Utożsamia się z życiem personalnym w głębi Trójcy
Świętej. Nie sprowadza się jedynie do zniszczenia ziemskich
grzechów i nieprawości, lecz dotyka również i ciała,
które - wyobraźnia znajduje tutaj swe granice - zyskuje
chwalebny wymiar; jest, jak to określił Tertulian, podstawą zbawienia.
Zrozumienie, że jako zbawieni staliśmy się "nowym stworzeniem", uczyni
z nas uczestników niebieskiej doskonałości obejmującej cały
wszechświat, ponownie włączony w trudne do ujęcia, a swoiste i
tajemnicze związki ze Stwórcą. Twierdzenie dogmatyki kościelnej
mówi, że "istnieje wzajemny, nadprzyrodzony wpływ świętych
znajdujących się w niebie, czyśćcu i na ziemi, dzięki któremu
uczestniczą oni w dobrach nadprzyrodzonych tworzonych w Chrystusie i
przez niego; łączność ta słusznie nazywa się obcowaniem świętych
(communio sanctorum)".
Wierzymy i przyjmujemy z uniesieniem ten niewiarygodny fakt
wzajemnej łączności oraz obopólnego wpływu zbawionych w niebie i
należących do Kościoła ziemskiego. Potencjalnie - zapewniają traktaty
teologiczne - w obcowaniu świętych uczestniczą wszyscy ludzie, gdyż
znajdują się ustawicznie w kręgu promieniowania dobra tworzonego przez
ludzi złączonych z Bogiem i z Chrystusem. To oddziaływanie dzieje się w
relacji wiernych do osób świętych w niebie i okazuje się w
kulcie, jak i w porządku powstającego - w wyniku tego przenikania -
dobra nadprzyrodzonego.
Nie tylko modlitwa, lecz po prostu każdy szlachetny czyn wpływa
na stan szczęśliwości zbawionych, przynosi ulgę tym, których
dosięga stan czyśćcowy i buduje królestwo Boże na ziemi. Święci
w niebie - nie wyłączając aniołów - mogą pomagać osobom w
czyśćcu i ludziom na ziemi zarówno przez dawne zasługi, jak też
aktualne, o ewangelicznym wydźwięku, postępowanie; również przez
szczególniejsze modlitewne odniesienie do Boga. Ludzie na ziemi
przyczyniają się do tego, że przebywający po stronie czyśćcowej, z
ziemskiego punktu widzenia, "szybciej" osiągają niebo, oni zaś jednoczą
się już w pragnieniu ze świętymi w niebie i mogą pomagać stworzeniom na
ziemi. Wszystkie wskazane relacje między trzema Kościołami polegają na
istnieniu i wzmaganiu się więzi nadprzyrodzonej, to znaczy na krążeniu
dobra, jakie Chrystus wysłużył dla całego świata.
"Kartki z cmentarza" Teresy Cwaliny zachęcają, abyśmy korzystali
z przypomnianej wyżej donacji, pozostając w napawającej ufnością
serdeczności z wszystkimi, których obejmuje łaska wiecznego
trwania. Potwierdzają że - wzorem pochowanych w laskowskim zakątku -
wejdziemy w sam środek niekończącego się nigdy poznawania tego, o czym
teraz nie sposób pomyśleć, pewnie i wyraźnie. Miłość będzie
wiecznie odsłaniała samą siebie, a radość spotkania Ojca w Jego domu
stanie się wyjątkowa.
Trzymając w dłoniach tę, przydającą wewnętrznego optymizmu
książkę, przygotowaną - to jeszcze wzmocnijmy - bardzo starannie, z
niecodzienną pieczołowitością i artystycznym pietyzmem, pojmujemy, że w
mrocznych zaułkach codzienności, tam, gdzie łatwo stracić pasję,
zdradzić, poddać się, zapomnieć, że darowane jest wszystko, wraz ze
śmiercią oddycha dla nas Bóg, doprawdy, nadobficie.
linia zielona
Przechodząc przez bramę laskowskiego cmentarza przekraczamy
granicę nieba i ziemi. Nie byłoby to możliwe, gdyby otaczały go tylko
strzeliste sosny, brzozy i topole. Jest tedy wyraźnie oznaczone
przejście, które zawsze (w duchu) pozostawiajmy otwarte, gdyż
czeka nas - jeżeli godni będziemy - chwała zmartwychwstania,
niewyobrażalna szczęśliwość, zapowiedziana przez naszego Mistrza i Pana
- Jezusa Chrystusa.
ks. Jan Sochoń
Posłowie do książki "Kartki z cmentarza"
Warszawa - Bielany,
październik 2009
Wojciech Skrodzki
Ludzie jak dęby
WIĘŹ 2010 nr 11-12
Książkę Teresy Cwaliny o cmentarzu w Laskach czyta się jak fascynującą
powieść, a zarazem bardzo ważne źródło historyczne. Na tę
„powieść” składa się wiele intrygujących wątków
— opowieści o ludziach wiary, polityki i sztuki spoczywających na
tym wyjątkowym cmentarzu, których połączyło służenie najwyższym
wartościom Dobra, Prawdy i Piękna.
Układ poszczególnych biogramów jest w zasadzie
chronologiczny, a poprzedza je parę rozdziałów, ukazujących
dzieje Dzieła Lasek, poczynając od pierwszych inicjatyw Matki Elżbiety
Czackiej. Te ogólne dzieje Lasek są szerzej znane; znakomitość
książki ujawnia się bardziej w odkrywczych na ogół biogramach
poszczególnych osób.
I tak, przy okazji prezentacji życia s. Marii Franciszki
Tyszkiewiczowej, która kierowała biblioteką w klasztorze na
Piwnej, dowiadujemy się o związkach z Laskami wielkiego poety Mirona
Białoszewskiego i jego przyjaciela, Leszka Solińskiego. Obydwaj
pożyczali u s. Marii Franciszki książki religijne i zaprzyjaźnili się z
nią, a nawet bywali w Laskach. Leszek Soliński malował ikony i on jest
autorem kopii obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, wystawionego w
laskowskiej kaplicy. Dzięki nim i ja zacząłem bywać w bibliotece na
Piwnej.
Wstrząsający jest opis życia Jana Lechonia na emigracji, aż do jego
tragicznej śmierci w dniu 8 czerwca 1956 roku, a także relacje
Stanisławy Nowickiej i Ireny Lorentowicz z wystawienia zwłok Lechonia w
domu pogrzebowym o odrażającym, pluszowo-pompierskim wystroju, a także
opis pogrzebu następnego dnia.
Szczątki Lechonia zostały w 1991 r. sprowadzone do Polski i pochowane w
grobie jego rodziców na cmentarzu zakładowym w Laskach.
W ramach biografii jednej z największych postaci Lasek — s.
Katarzyny Steinberg, poznajemy wstrząsające dzieje życia ojca
nieżyjącej już artystki Krystiany Robb-Narbutt oraz jej matki, p.
Franciszki, bardzo subtelnej malarki krajobrazowej. Jeśli chodzi o samą
s. Katarzynę, to mam wciąż w pamięci jej obraz z okresu końca jej życia
— siedział majestatycznie we wspaniałym fotelu z nieodłącznym
różańcem w ręku. Jej twarz przypominała twarz greckiej aktorki
Ireny Papas. Wiedziałem, że ona, Żydówka, modliła się za duszę
Hitlera.
Na cmentarzu laskowskim jest grób rodziny Strynkiewiczów:
wybitnych rzeźbiarzy Barbary i Franciszka oraz ich córki,
malarki, młodo zamordowanej przez „nieznanych
sprawców” w 1983 r. Tu spoczywa również świetny
malarz — kolorysta a wieloletni duszpasterz Lasek, ks. Jerzy
Wolff; tu też pochowani zostali Antoni Słonimski i jego żona, Janina
Konarska. Spoczywają tu także Jerzy Zawieyski oraz Ewa Mazowiecka,
wcześnie zmarła żona późniejszego premiera Tadeusza
Mazowieckiego.
Bardzo interesująco poprowadzony jest wątek duchowy książki, opracowany
w formie pogłębionej analizy postaw religijnych twórców
dzieła Lasek, poczynając od założycielki Zgromadzenia Sióstr
Franciszkanek Służebnic Krzyża — Matki Elżbiety Czackiej.
Równie fascynująco przedstawione są sylwetki duchownych —
współtwórców dzieła Lasek — przede wszystkim
ks. Władysława Korniłowicza, obecnie sługi Bożego, którego
relikwie przeniesione zostały do kościoła na Piwnej.
Ks. Władysław Korniłowicz uosabiał nurt odnowy katolicyzmu w Polsce
przedwojennej, reprezentowany przez prowadzone przez niego Kółko
i wydawany przez to środowisko kwartalnik „Verbum”.
Spotkałem się nawet ze stwierdzeniem Autorki, że do Lasek szło się
przez Kółko. Pośród wielkich kapłanów, związanych
ze środowiskiem Lasek, jest bardzo zasłużony dla Polski — ks. Jan
Zieja.
Głęboko wzruszające są również sylwetki zarówno
„wielkich sióstr”, jak Teresa Landy czy Maria
Gołębiowska, czyli Agnieszka Wajngold — przed wstąpieniem do
klasztoru zaprzyjaźniona z wybitnym poetą Jerzym Liebertem i adresatka
jego słynnych listów — jak i tych skromnych, zapracowanych
przy opiece nad niewidomymi lub trudzących się w gospodarstwie.
Autorka omawia również postawy i działalność świeckich działaczy
Towarzystwa Opieki nad Ociemniałymi, do którego formalnie należy
zakład w Laskach. Postacią szczególnie wybitną i zasłużoną był
tu Henryk Ruszczyc.
Obraz dzieła Lasek, tak wnikliwie opracowany przez Teresę Cwalinę, to
niezwykle ważny fragment dziejów polskiej duchowości i historii
kraju.
Na zakończenie konieczna jest uwaga o charakterze
estetyczno-artystycznym. Jest to wyjątkowo piękny i unikalny w kraju
cmentarz. Zgodnie z dyrektywą Matki Czackiej groby są tu ziemne,
otoczone kamieniami i zintegrowane z naturą, a krzyże — zwłaszcza
zakonnic — bardzo proste. Jedynie wiele tablic nagrobnych to
nader skromne, ale wykwintne dzieła wybitnych artystów takich,
jak s. Alma Skrzydlewska czy Anna Grocholska, wtopione w kontekst
natury. Piękno tego cmentarza przeżywa się jako emanację wyrafinowanej
duchowości i zarazem franciszkańskiego uwielbienia piękna natury.
Autorka pisze: „Rytm krzyży, przeważnie drewnianych, o
różnej formie i wielkości wpisuje się w leśny krajobraz, w pnące
się wysoko w niebo pnie sosny pospolitej, brzozy brodawkowej i dębu
szypułkowego, też klonu jesionolistnego, cisu pospolitego i robinii
akacjowej. Na myśl przychodzi zapis z Dziennika Jerzego Zawieyskiego z
22 października 1958: << Chwila spaceru po Laskach. Dęby
wyglądają najpiękniej, tym bardziej, że rosną one tutaj albo
wśród sosen, albo wśród brzóz. Czerwień i
złocistość liści, które zwisają obładowane rosą, świeży, ostry,
trochę kwaskowaty zapach. Na cmentarzu słonecznie i pogodnie. Aż się
zazdrości umarłym.>>”
Wojciech Skrodzki — ur. 1935, krytyk sztuki. Uczestnik ruchu
kultury niezależnej w latach osiemdziesiątych, inicjator Triennale
Sztuki Sakralnej w Częstochowie, związany z Galerią Krytyków
Pokaz. Współpracował m.in. ze
„Współczesnością”, „Literaturą” i
„Projektem”, obecnie współpracownik WIĘZI. Wydał:
Polska rzeźba współczesna (wspólnie z Andrzejem Osęką),
Polska sztuka religijna 1900-1945, Archikatedra Świętej Rodziny w
Częstochowie, Wizjonerzy i mistrzowie (Biblioteka WIĘZI 2009). Mieszka
w Warszawie.